Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2015

sponsor odcinka*

bez rozdrabniania tym razem pokażę dwa ukończone udziergi – radykalnie różne choć mają wspólny mianownik..... o pierwszym można by dużo pisać mniej prezentować:  prosty, długi kardigan, który miał być powiększoną wersją piasków turcji   ta sama włóczka , druty ciut większe i duuuużo więcej oczek........ założenie było takie by przody kardiganu obejmowały znacznie więcej niż plecy przy zachowaniu długiego dekoltu – postanowiłam więc oczka poszerzenia dodawać również w dodatkowej linii pomiędzy pachą a linią dekoltu....fakt iż robiłam to wszystko na oko wywołuje we mnie cień dumy, że udało się osiągnąć zamierzony cel bez prucia:) plisa tym razem nie była dorabiana tylko dziergana od początku razem i w związku z tym cały kardigan powstał w jednym kawałku, z wykorzystaniem metody contiguous starałam się zachować to samo zaokrąglenie przodów co w wersji pierwotnej choć osiągnęłam to zupełnie innymi sposobami – jedno co bym poprawiła to wykończenie samego dołu – tro

jutro

miałam – inaczej – chciałam być choć trochę bardziej aktywna, codzienność jednak zmuszała mnie do przekładania na jutro niemieszczących się w dzisiaj punktów z  listy do zrobienia... tak długa to lista, że nie zauważyłam grudnia... dobrze, że chociaż paski z postępem prac mogę posunąć do przodu... m i ł e g o   d n i a :)

constans

właśnie odkryłam, iż brak czasu to powracający stan, który coraz pewniej osacza moją codzienność; przejrzałam bloga i z niemałym zdziwieniem uświadomiłam sobie, że tak nie jest od wczoraj ani przedwczoraj.... wewnętrzne pragnienie porządku i ładu kłóci się we mnie z narastającym pożądaniem zrobienia jeszcze tego lub owego, a i to mi się podoba....a to – to muszę mieć niezwłocznie...... czy przyjedzie czas kiedy mój rozjaśniony (zupełnie nieplanowo stałam się przecież blondynką i do tego z warkoczami;)) mózg pojmie, że nie można mieć wszystkiego – jednocześnie!!! więc z dozą wątpliwości rozpoczynam rozgrzewkę do biegu długodystansowego z przeszkodami (życiowymi – rzecz jasna) tylko od czego by tu..... choć z powodów wyżej wspomnianych rezygnuję w przedbiegach z blogowych wyzwań to ten post niech będzie namiastką mojego uczestnictwa w inspirującym listopadowym wyzwaniu Maknety ... punkt 16 – p r a g n i e n i e m i ł e g o   w e e k e n d u :)

wrzos

przyszło mi się mierzyć z nowym: z włóczką, z fasonem (...no może nie do końca); a przede wszystkim z oczekiwaniem.... poproszona zostałam o wykonanie swetra: ot:) prostego, przez głowę....z jednym drobnym ozdobnikiem, który na fali poszukiwań miał nawiązywać do tego niemieckiego modelu :) wyszło tak: a dokładniej postanowiłam pierwotną wersję ubogacić, bo pomimo świetnie uzupełniających się walorów włóczek, które zostały ze sobą zestawione czegoś mi brakowało: i zrobiłam patki, szlufki...coś tam z guzikiem:) całość to raglan dziergany od góry; praktycznie bezszwowo – z wyłączeniem elementów ramion włóczka to zakupiony na allegro akryl z dodatkiem wełny, typu lace (motek: 560m/70g) przerabiałam go poczwórnie i zużyłam około 4 motków... uzupełniłam go alpaką brushed dropsa dodając do niej jedną nitkę akrylu... wspomniany akryl bardziej mi w swojej strukturze przypomina bawełnę – jest szorstki i podatny na gniecenie; ale ponad to lekki i według

z wiatrem

... przyszło mi się zmagać przy fotografowaniu tego udziergu: kolejnej chusty od Justyny : z inna materią też mi przyszło się zmagać w trakcie jej powstawania: ta słoneczna robótka co chwilę kończyła na końcu kolejki w związku z czym proces dziergania ciągnął się dość mozolnie; a i swoje też "odwisiała" na wieszaku zanim ją uwieczniłam... old loves new flames – dla mnie zupełnie nowe: po pierwsze: konstrukcja – urokliwa i ciekawa – zaakceptowana alternatywa dla klasycznych trójkątów, po drugie: pierwsze podejście do formy dzianiny z żółcią w roli głównej – zbierałam się do tego zestawu od daaaaawnaaa..... i chyba wciąż nie będzie to (przynajmniej do kolejnego razu, bo nadal chce mi się żółtego...) mój zestaw bo ten wędruje drogą podarunku do mojej Siostry, która to z kolorami lubi się bardzo!   włóczka: sock by zagroda – ręcznie farbowana przez Martę, która zna się na rzeczy... jeden motek ochry jeden motek w kolorze starego złota druty: 3.5

poprawka*

czyli zabieg zdecydowanie konieczny! czyli skusiłam się ( i bardzo dobrze!) na ponowne wydzierganie projektu Justyny:b r i c k s tym razem z użyciem przewidzianej dla niego włóczki: malabrigo silky merino  i uwaga będzie zgorszenie: baaardzo ale to bardzo się polubiliśmy:) ja i ta chusta: projekt urzekł mnie od samego początku tylko moje pierwotne wybory mu nie posłużyły...o czym już pisałam ukończywszy wersję pierwszą teraz jest wprost idealnie:) na włóczkę też nie mogę narzekać (choć słyszałam różne opinie) – pomimo swojej singlowej struktury sprawuje się dobrze przytulnie miękka, delikatna i ciepła.....no i do tego w moich ulubionych odcieniach:) jestem z niej nieskromnie zadowolona.... * niepoprawnie nadal zamierzam komplementować projekty i ich autorki/ów, którzy szczególnie mnie  urzekli......bo też nie rozumiem, czemu miałabym skupiać swoją uwagą na czymś zupełnie przeciwnym?  z doświadczenia ostatnich dni odnoszę (być może mylne) wrażenie, że

flaum

czyli (jak się właśnie dowiedziałam) p u s z e k ;-) czyli jeden z najnowszych projektów Justyny w moim wydaniu: zupełną nowością była dla mnie konstrukcja tego kardiganu – ciekawa w formie i funkcjonalna w praktyce patentowe oczka nadały temu projektowi wyrazistości włóczka, na którą się zdecydowałam nie cieszy się zbyt dobrą opinią; ja jednak z karismy dropsa posiadam kilka akcesoriów – noszonych stale bez zbytnich uszczerbków jakościowych i  stwierdzam, że to była dobra decyzja bo te 100% wełny świetnie się spasowało z tym projektem:  w dwóch słowach podsumowania: l u b i m y  s i ę b a r d z o :)...czekamy tylko na pełnię jesieni technicznie: wzór: flaum by Justyna Lorkowska  druty: 4,5 włóczka: drops karisma , kolor 55, prawie 12 motków – to do tego projektu właśnie tak rozpaczliwie poszukiwałam konkretnej partii farbowania....żarłoczny patent sprawił, że musiałam domawiać motki a domówione były w zdecydowanie innym odcieniu....użyłam

przygotowana

już jestem...przynajmniej w małej części do sezonu jesiennego w pracy a mianowicie: w związku z tym, że statyczna praca służy permanentnemu wyziębieniu – szczególnie górnych partii ciała – musiałam jakoś temu zaradzić.... wymyśliłam sobie otulacz. nie tak od razu jednak: jak na twórczość własną przystało nie obyło się bez poszukiwań w banku moich ulubionych inspiracji, które to nie zagwarantowały sukcesu bez prucia.... .... kilkakrotne przywracanie włóczki do stanu kłębka (dobrze, że jest wytrzymała) zachęciły mnie do poszerzenia kręgów poszukiwań formy idealnej ... przejrzałam nie wirtualny zbiór 300-tu wzorów dziewiarskich burdy (wydanie mocno archiwalne) i wybrałam motyw zupełnie różny od pierwotnego założenia... ... i jest (moim skromnym;) zdaniem) dobrze:  jest przede wszystkim funkcjonalnie:) otulacz dziergany na okrągło na drutach 4,5 z niecałych dwóch motków charismy yarn art'u dzięki strukturze wzoru jest niezwykle elastyczny, praktycznie (...bo ni