Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2016

urozmaicenie?

w zasadzie nie...bo będą kolejne ( i nie ostatnie;)) skarpetki no może trochę...bo większa monochromatyczność  materii pobudziła moje fantazję i skłoniła do złamania prostych podziałów: pojawił się niewielki żakard;) skromny... nieznaczący.... ale jakże ja się przy nim nadłubałam.....podczas tej karkołomnej gimnastyki coraz większy podziw wzrastał dla niezwykle misternych wyrobów mistrzyni żakardów jaką jest Tinki;)   technicznie:  pozostałam konserwatywna ;) zużyłam:  kilka tyci moteczków zapasowych i 1 motek fabela w kolorze 604 i spieszę do kolejnych drobiazgów......którymi mam plan obdarowywać .. .. .. .. ..ale o tym na razie cicho szaaaa.....  

zmienne

są kobiece upodobania;) moje – ku wielkiemu zaskoczeniu dla mnie samej uległy wielu przeobrażeniom.... choć jedno wciąż się nie zmienia – lubię (ba!...można śmiało powiedzieć, że nawet bardziej niż lubię) gdy coś niezwykle ciepłego otula moją szyję, plecy i tarczycę, która obkurczona w procesie "lubienia ciepła" ma swoje znaczenie;) od kilku ładnych lat jedyną słuszną formą opatulenia jest dla mnie chusta – sięgałam w ostatnim roku  po coraz to bardziej odkrywcze i nowatorskie dla mnie projekty: "kopnięte" trójkąty, paski i warkocze, super bulky lace i powrót do lace w zupełnie innym wydaniu niż ażur..... zdecydowanie poszerzyłam horyzonty....choć to wciąż są chusty i w zasadzie z chustami to jest po prostu neverendingstory..... zawsze pojawi się projekt, który koniecznie musi dobić do przystani akcesoriów bywały momenty w których ulegałam zachwytom nad formami  innymi niż chusta – krótkotrwała zazwyczaj fascynacja na szczęście przeobrażała się w radość obdar

inspiracja

potrzebujemy jej czasem wszyscy by ruszyć z punktu zero czasem trafiamy na to coś w efekcie usilnych i może nawet mączących poszukiwań czasem potrzebny jest po prostu sam czas a czasem nie szukamy a znajdujemy i tak właśnie zaczęła się moja przygoda z krótkometrażowymi projektami, których rozpoczęcie ogłosiłam z początkiem jesieni akcesoria otulająco-grzejące niekoniecznie i nie tylko na górnych partiach ciała się odnajdujące ( ...ale mi się zrymowało ;)) marznie nie tylko głowa i szyja...marzną też (przynajmniej mi) stópki a że planowałam mieć własne skarpetki od dawna; a od niedawna z wielu internetowych zakamarków takie czy inne projekty podsycały moje pragnienie posiadania tłumaczone zapotrzebowaniem; sumując to wszystko z mega okazyjnymi zakupami włóczki ściśle skarpetkowej rozpoczęłam proces rękodzielniczy: na razie są pary dwie: pierwsze – inspirowane skarpetkami Beaty ciao mondial w energetycznych kolorach było już w moim posiadaniu , a resztki żółtego socka z

jesień

jestem do niej wyjątkowo przygotowana: 3 swetry (jeden wciąż oczekuje publikacji...hmmm) i jedna chusta – n o  w a ! – dodam, bo przecież reszty się nie pozbyłam;) w związku z tym nie mam co dziergać? – żart;) pewnie, że mam – zawsze mam! podobnie jak Marzena dałam sobie czas na formy mniejsze, otulające pozostałe po korpusie marznące części ciała... proces rozpoczęty czeka na finisz i dokumentację... cieszy mnie niezwykle fakt, iż planowo będzie wraz z nim ubywało zapasów...tych noworocznych...wiecie;) tym bardziej, że miejsca potrzebują nowe precelki: przecudnej urody baby silkpaca od malabrigo i włóczka meme w pieknym kolorze dojrzałego, iglestego lasu – autorska farbowanka Iwony – właścicielki motkomanii  pozostawiam je w nienaruszonej formie (póki co) by dojrzały do odpowiedniego dla nich projektu....a przez ten czas będę świadomie kontemplować ich urodę..... ☺