czyli o tym jak statystyka obecności wirtualnej przeszła w regres.... Często zajmuje mnie dzierganie. Coraz jednak mniej mam nieprzerywanego innymi aktywnościami życiowymi dłuższych chwil, w których mogę się oddać tym relaksującym zabiegom samorealizacji.. O ile jeszcze to leniwe snucie się dzianin przynosi znikome acz namacalne efekty tak kompletnie straciłam te rezerwy czasu, w których mogę je godnie dokumentować.... brak światła albo raczej ograniczone światło w jeszcze bardziej ograniczonej przestrzeni dodatkowo mnie demotywują niwelując podjęcie twórczego wysiłku.... Efekt tego jest taki, że wiele realizacji nie zostało tu pokazanych i pewnie już nie będę do nich wracać....pozostały tylko namiastki z czasu zaprzeszłego: ...to kilka akcesoriów, które trochę bardziej sprecyzowały się w tych kilku zakładkach z cyklu: zrobione na ravelry . Z obiektów poza dziewiarskich powstało kilka biżuteryjnych, większość z nich wydana została bez śladu dokumentacji....
Rozumiem Cię doskonale. Nie ogarniam wszystkiego. Może zbyt wiele chcemy? A zbyt mało mamy czasu? No i rodzina i spać trzeba , a ręce tylko dwie, a w głowie tyle pomysłów....Pozdrawiam jesiennie już
OdpowiedzUsuńOjojoj ! A cóż to za smutek przebija przez Twoje słowa? Będzie dobrze. Doba za diabła nie chce być dłuższa, jak by człowiek jej nie rozciągał.
OdpowiedzUsuńZdjęcie przecudnej urody! idealne dobrane do posta. Nostalgia. Pozdrawiam.
Doba się nie rozciągnie, choćbyśmy mocno chciały :)
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem ale lepiej bym tego stanu w tych paru słowach nie opisała.
Czarodziejska różdżka by się przydała :)
Pozdrawiam.
Ja się od zaraz zabieram za jesienne porządki, w tym uporządkowanie rozpoczętych robótek.
OdpowiedzUsuńZrobiło się tego zbyt wiele. W dodatku w fazie od 1 do 5%. Zaczynam i jakoś tracę do nich serce...
A kuszą mnie coraz to nowe udziergi...
Pocieszam się, że jesień idzie a to dobra pora na robótki ręczne. Może ruszę z miejsca.
Zdjęcie bardzo ładne.
jak ja Cię dobrze rozumiem... tylko mnie jeszcze dobija mordercze zmęczenie i niechęć do czegokolwiek. Zagrzebać się w kocu i udawać, że mnie nie ma...
OdpowiedzUsuńGłowa do góry :)
Oh Aniu, jak ja dobrze wiem o czym mówisz, ale do soboty musimy coś postanowić :) a może natchnienie przyjdzie do mnie razem z Wami :) do zobaczenia
OdpowiedzUsuń:) ja też chcę mieć natchnienie... :)
UsuńAle rozumiem, że moja lima nie leży odłogiem :)
OdpowiedzUsuńooooo, właśnie! ja też ciągle sobie obiecuję, że urealnię plany - i ciągle nic z tego; jak znajdziesz na to sposób, zawiadom ;)
OdpowiedzUsuń