d z i a ł a m
w permanentnym pospiechu nawet...
wkradł się on już nawet te część dnia idealistycznie zwaną relaksem – a co za tym idzie – również dziergam w pośpiechu
w pospiechu też dokumentuję moje dziewiarskie poczynania – co wkurza mnie chyba najbardziej: bo wykonanie okrążenia czy rządka w przerwie miedzy prasowaniem a zmywaniem tylko sprzyja przyrostowi dzianiny; tak kompletny brak przygotowania do zdjęcia już nie koniecznie...czasem nawet dostępne triki i markujące nieład zabiegi nie pomagają...a niestety brak mi fotograficznego oka, które z zastanej, nawet najbardziej nieprzewidywalnej rzeczywistości potrafi wydobyć to co najlepsze....
można by rzec, że to blog o dzierganiu ale sami przyznacie, że dobra prezentacja jest tym co bardziej lub mniej świadomie oceniamy w pierwszej kolejności; pragniemy mieć sami to co nam się spodoba jako całość: dzianina + modelka ( i tu już wiemy, że ja jestem z tych "napuszonych") + plener albo jego brak....
to tak w ramach wstępu i uprzedzenia, że poniższy udzierg – dość czasochłonny doczekał się dość ponurej sesji w okolicznościach domowych ....choć aura sprzyjała wyjść w plener...
nie wyszło:/
ale do rzeczy:
przyszło mi się zmierzyć z formą kardiganu dość popularną i lubianą czyli z kołowcem: chyba już każdy zna i większość się inspiruje bogactwem modeli wykonanych przez Dorotę więc nie trzeba zbytnio o nim opowiadać:
włóczka, z której przyszło mi dziergać to niezwykle miękki i delikatnie puszysty manos silk blend – wymagający specjalnego traktowania single, którego farbowanie układa się dość jednolicie w całej formie swetra ( może z wyjątkiem rękawów gdzie różnice kolorów ułożyły się dość regularnie w kształty przypominające mi słoje drzewa.... )
sweter miał być dość długi i zabrakło włóczki ( z czasem niedostępnej) na osiągnięcie pożądanych wymiarów – trzeba więc było szukać czegoś innego: postawiłam na kolor w miarę jednolity by nie prowokować bałaganu kolorystycznego i po krótkiej analizie dostępnych motków zdecydowałam na malabrigo silky merino – włóczkę o tych samych parametrach co manos
lepiej być nie mogło...
do tego kolor lettuce idealnie spasował się jaskrawo-żółtą zielenią zawartą w manosie
w związku z tym brakiem postanowiłam też inaczej podejść do formy wykończenia: po pierwsze wykonałam je w okrążeniach, garterem, zmieniając kolor co jeden rząd by zniwelować do minimum układ pasków...i nieskromnie przyznam, że podoba mi się ten efekt
dzięki temu też całość swetra zdaje się być obszerniejsza i lekko falująca
kołowiec powstał z 500 g manosa i 100 g malabrigo przerabianych na drutach 4.5mm
dopinając całości dołączyłam metkę z instrukcją prania ( szkoda by było tak przytulną dzianinę sfilcować)
taki mały dodatek a ile mi sprawił radości – takie wspomnienie szkolnych ćwiczeń na liternictwie, które baaardzo lubiłam....
chyba się starzeję;))
i znowu w pośpiechu: dziękuję za wszystkie komentarze pod moim poprzednim postem:) cieszy mnie fakt, że moje "kolorystyczne" zmagania znajdują uznanie...
miłego weekendu;)
w permanentnym pospiechu nawet...
wkradł się on już nawet te część dnia idealistycznie zwaną relaksem – a co za tym idzie – również dziergam w pośpiechu
w pospiechu też dokumentuję moje dziewiarskie poczynania – co wkurza mnie chyba najbardziej: bo wykonanie okrążenia czy rządka w przerwie miedzy prasowaniem a zmywaniem tylko sprzyja przyrostowi dzianiny; tak kompletny brak przygotowania do zdjęcia już nie koniecznie...czasem nawet dostępne triki i markujące nieład zabiegi nie pomagają...a niestety brak mi fotograficznego oka, które z zastanej, nawet najbardziej nieprzewidywalnej rzeczywistości potrafi wydobyć to co najlepsze....
można by rzec, że to blog o dzierganiu ale sami przyznacie, że dobra prezentacja jest tym co bardziej lub mniej świadomie oceniamy w pierwszej kolejności; pragniemy mieć sami to co nam się spodoba jako całość: dzianina + modelka ( i tu już wiemy, że ja jestem z tych "napuszonych") + plener albo jego brak....
to tak w ramach wstępu i uprzedzenia, że poniższy udzierg – dość czasochłonny doczekał się dość ponurej sesji w okolicznościach domowych ....choć aura sprzyjała wyjść w plener...
nie wyszło:/
ale do rzeczy:
przyszło mi się zmierzyć z formą kardiganu dość popularną i lubianą czyli z kołowcem: chyba już każdy zna i większość się inspiruje bogactwem modeli wykonanych przez Dorotę więc nie trzeba zbytnio o nim opowiadać:
włóczka, z której przyszło mi dziergać to niezwykle miękki i delikatnie puszysty manos silk blend – wymagający specjalnego traktowania single, którego farbowanie układa się dość jednolicie w całej formie swetra ( może z wyjątkiem rękawów gdzie różnice kolorów ułożyły się dość regularnie w kształty przypominające mi słoje drzewa.... )
sweter miał być dość długi i zabrakło włóczki ( z czasem niedostępnej) na osiągnięcie pożądanych wymiarów – trzeba więc było szukać czegoś innego: postawiłam na kolor w miarę jednolity by nie prowokować bałaganu kolorystycznego i po krótkiej analizie dostępnych motków zdecydowałam na malabrigo silky merino – włóczkę o tych samych parametrach co manos
lepiej być nie mogło...
do tego kolor lettuce idealnie spasował się jaskrawo-żółtą zielenią zawartą w manosie
w związku z tym brakiem postanowiłam też inaczej podejść do formy wykończenia: po pierwsze wykonałam je w okrążeniach, garterem, zmieniając kolor co jeden rząd by zniwelować do minimum układ pasków...i nieskromnie przyznam, że podoba mi się ten efekt
dzięki temu też całość swetra zdaje się być obszerniejsza i lekko falująca
kołowiec powstał z 500 g manosa i 100 g malabrigo przerabianych na drutach 4.5mm
dopinając całości dołączyłam metkę z instrukcją prania ( szkoda by było tak przytulną dzianinę sfilcować)
taki mały dodatek a ile mi sprawił radości – takie wspomnienie szkolnych ćwiczeń na liternictwie, które baaardzo lubiłam....
chyba się starzeję;))
i znowu w pośpiechu: dziękuję za wszystkie komentarze pod moim poprzednim postem:) cieszy mnie fakt, że moje "kolorystyczne" zmagania znajdują uznanie...
miłego weekendu;)
Podobają mi się te kolory a wykończenie w Twoim wykonaniu jest lepsze:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńPiękny:)
OdpowiedzUsuńJakąś wielką fanką kołówców nie jestem (chyba jako jedna z nielicznych) ale Twój bardzo mi się podoba a ten dodatkowy kolor dopełnił całość. Wyszedł pięknie!!!
OdpowiedzUsuńJa też nie;) a teraz po zrobieniu to z całą pewnością mogę stwierdzić, że to nie mój fason;) dziękuję i pozdrawiam;)
UsuńKołowiec cudny i ta metka... jesteś niesamowita!!!Podziwiam kunszt i pozdrawiam podkarpacko Ewa.
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńPrzepiękny!
OdpowiedzUsuńA metka, to wisienka na torcie:)))
Dzięki:)
UsuńStrasznie mnie wkurza, że tak trudno znaleźć mi czas na robienie porządnych zdjęć, grrr, a stos udziergów rośnie i rośnie - to akurat cieszy :)
OdpowiedzUsuńWidać, że kołowiec świetny, bardzo przytulny!
Życzę czasu na przyjemności!!!
Oj tak;) rozumiem ;)
Usuńdziękuję pięknie i wzajemnie:)
Choć sama niezbyt dobrze w takim fasonie swetrów się czuję i nie bardzo je lubię, to bardzo podoba mi się Twoja wersja kołowca :) Wykonanie... jak zwykle kunsztowne. Jak dla mnie możesz robić zdjęcia w pośpiechu :)
OdpowiedzUsuńCzy mi się wydaje, czy zeszczuplałaś ? Nie wiem czy wypada pytać :) Zwróciłam uwagę bo sama powinnam :)
Pozdrowionka ślę.
z całą pewnością mogę stwierdzić, że mój fason to też nie jest, zrobiłam go na prośbę dzięki czemu zdobyłam kolejne doświadczenie;)
UsuńNie mam (chyba?) z tym jakiś większych problemów choć bardziej cieszy usłyszeć czy schudłam niż czy utyłam, hehe;)
to jedyny pozytyw zdrowotnych zawirowań, pewnie bliżej jesieni kółko się zatoczy i znów się
zaokrąglę...choć staram się odżywiać zdrowo to nie umiem i nie lubię dbać o dietę restrykcyjną;/ wciąż mam nawyki, które ciężko zniwelować....
Pozdrawiam;))
Świetnie Ci wyszedł. I na pierwszy rzut oka nie spostrzegłam, że masz inny kolor na wykończeniu. Co do wykończenia właśnie - to robiłam podobnie, czyli dalej jak leci (garterem), z tymże bez dodawania oczek. Teraz pokusiłam się na robienie wykończenia 'jak należy'. Czyli w poprzek. Nie wiem czy mi przypadnie do gustu. Zostały mi jeszcze rękawy. Jak zacznę nosić to wtedy stwierdzę, która forma bardziej mi odpowiada.
OdpowiedzUsuńAniu, i jeszcze jedno - zdjęcia. Na Twoich widać to co trzeba. I nie raz zachciałam mieć to, co Ty masz ;) Moje nie są takie jak bym chciała... Ale... jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma ;)
Metka- bomba! Zazdraszczam!
Pozdrowionka, Marta
dzięki:) Pamiętam Twój kołowiec – bałam się zastosować takie rozwiązanie, bo obawiałam się, że będzie się to wykończenie ściągać...ta włóczka wydawała mi się zbyt miękka...
Usuńte wykończenia w poprzek zdają się być idealnym wypośrodkowaniem miedzy ściąganiem a falowaniem...
Dziękuje raz jeszcze za uznanie;)
Sweter piękny i bardzo gustownie w nim wyglądasz .....a gdyby był np.szary...? 😆
OdpowiedzUsuńoj nie;) nawet chyba szary mnie nie skusi;)))
Usuńale nic....juz teraz a b s o l u t n i e n i c nie stoi na przeszkodzie byś Ty mogła sobie taki zrobić;)i z całą pewnością jak go zobaczę u Ciebie to bardzo mi się spodoba;)
Myślisz....? Hmmmm moze pj Wrocławiu 😊
OdpowiedzUsuńPyszny, soczysty, wręcz orzeźwiający kołowiec, uwielbiam Twoje zdjęcia i wpisy i zawsze na nie czekam, więc jako fanklub zgłaszam częstsze zapotrzebowanie na wpisy, chociaż sama wiem, jak czasami wydłuża się czas między jednym rządkiem a drugim:) Metka fantastyczna:))) Pozdrowienia:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wiolu:) to miłe zapotrzebowanie; które mogę przekazać w drugą stronę...dodam jeszcze od siebie, że Twoje wpisy bardzo mnie inspirują:) ale rozumiem przerwę wakacyjną – korzystaj i wracaj z nowymi odsłonami;)
UsuńPozdrowienia;)
trabzon
OdpowiedzUsuńedirne
van
bingöl
yalova
2360Z
yurtdışı kargo
OdpowiedzUsuńresimli magnet
instagram takipçi satın al
yurtdışı kargo
sms onay
dijital kartvizit
dijital kartvizit
https://nobetci-eczane.org/
B81O