nosi się się wtedy skarpetki wełniane hand made czy już odkłada do szuflady?
ja właśnie ukończyłam dzierganie trzech kolejnych par:
jednolite powielenie tej samej co poprzednio techniki dziergania od palców – bardzo mi się podoba jak niewidoczny jest początek:
pięta formowana za pomocą rzędów skróconych:
i włoskie – elastyczna zamykanie oczek ściągacza:
dla przełamania jednokolorowej monotonni oczek skarpetki powędrowały do właścicielki w kolorowych etykietach:
wykorzystałam tutaj papiery zakupione w lubianym skupisku 1001 drobiazgów (nie tylko w gospodarstwie domowym) czyli w taigerze
w owym sklepie zakupiłam również – łamiąc noworoczne postanowienie – włóczkę;)
na skarpetki – własne – bo takowych wciąż nie mam:
zaciekawił mnie niebanalny zestaw kolorów, którego głównym motywem przyciągającym uwagę był kobalt ;skład – 75% wełny, 25% polamidu nie odstraszył a cena – 6zł za motek była kropką nad i...
więc sami rozumiecie, że nie mogłam się nie złamać:)
ciekawi mnie jak to się poukłada w robótce?
aż palce świerzbią;)
choć ze zbliżającą się coraz śmielej wiosną przestaną mnie pewnie świerzbić:)
ciepło się robi i pięknie...
w odpowiedzi na komentarze:
cieszę się, że jakość wykonania moich skarpet może konkurować z jakością dziewiarstwa maszynowego; tym bardziej, że jak wspomniała Amanita to wbrew niewielkich efektów formalnych zajęcie to jest dość czasochłonne...
dziękuję wiec bardzo i pozdrawiam...niezmiennie wiosennie:)
ja właśnie ukończyłam dzierganie trzech kolejnych par:
jednolite powielenie tej samej co poprzednio techniki dziergania od palców – bardzo mi się podoba jak niewidoczny jest początek:
pięta formowana za pomocą rzędów skróconych:
i włoskie – elastyczna zamykanie oczek ściągacza:
dla przełamania jednokolorowej monotonni oczek skarpetki powędrowały do właścicielki w kolorowych etykietach:
wykorzystałam tutaj papiery zakupione w lubianym skupisku 1001 drobiazgów (nie tylko w gospodarstwie domowym) czyli w taigerze
w owym sklepie zakupiłam również – łamiąc noworoczne postanowienie – włóczkę;)
na skarpetki – własne – bo takowych wciąż nie mam:
zaciekawił mnie niebanalny zestaw kolorów, którego głównym motywem przyciągającym uwagę był kobalt ;skład – 75% wełny, 25% polamidu nie odstraszył a cena – 6zł za motek była kropką nad i...
więc sami rozumiecie, że nie mogłam się nie złamać:)
ciekawi mnie jak to się poukłada w robótce?
aż palce świerzbią;)
choć ze zbliżającą się coraz śmielej wiosną przestaną mnie pewnie świerzbić:)
ciepło się robi i pięknie...
m i ł e g o d n i a ☺
w odpowiedzi na komentarze:
cieszę się, że jakość wykonania moich skarpet może konkurować z jakością dziewiarstwa maszynowego; tym bardziej, że jak wspomniała Amanita to wbrew niewielkich efektów formalnych zajęcie to jest dość czasochłonne...
dziękuję wiec bardzo i pozdrawiam...niezmiennie wiosennie:)
Mistrzyni szczegółów! :)
OdpowiedzUsuńCudne te skarpety i tak ładnie opakowane. Myślę, że wiosny nie wystraszą :)
OdpowiedzUsuńWszyscy dziergają skarpety, raczej wszystkie, albo całe mnóstwo dziewczyn. Tylko ja jeszcze nie zaczęłam. I tak zazdrośnie spoglądam na takie cudeńka jak twoje. Wyglądają jak kupne, czyli jak dla mnie to rewelacja:)
OdpowiedzUsuńTo będzie komplement, ale nie wyglądają na ręczną robotę :)
OdpowiedzUsuńPerfekcyjne wykonane skarpetki. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńBardzo pięknie i starannie wykonałaś Aniu te skarpety. Moja metoda nie jest taka perfekcyjna. Proszę zdradź przepis, bo takie skarpety warto zrobić.Metoda zamykania oczek to prawdziwa rewelacja także na rękawki do swetrów Pozdrawiam wiosennie!
OdpowiedzUsuńCudne...
OdpowiedzUsuńUwielbiam proste wełniane skarpety! Twoje wyglądają genialnie. I na pewno genialnie się noszą.
OdpowiedzUsuńI nawet ja popełniłam ostatnio jedną parę ;) Choć zajęło mi to prawie cztery lata! :O