Przejdź do głównej zawartości

wyprawa przez nepal



...
nie mam tu na myśli górzystego i jak mniemam zimnego terytorium południowo-azjatyckiego państewka – ani w snach, ani na jawie nie planowałam takiej wycieczki
w rzeczywistości była to budząca skrajne emocje przygoda całkiem kanapowa – z drutami w ręku i wspomnianym nepalem – lubianą (chyba) i dość dobrą jakościowo – na pewno ciepłą, włóczka znanej i lubianej (chyba) firmy Garnstudio.

Kupiłam jej wystarczająca ilość jakiś rok temu na bardzo konkretny projekt: gruby jesienno-zimowy sweter, rozpinany, prosty, z kołnierzem....ale zaraz – ja nie lubię kołnierzy!...plan więc szybko umarł...
potem miał być kolejny gruby, jesienno-zimowy sweter, rozpinany, bez kołnierza ale z wzorem warkoczy...
poszłam krok dalej – znalazłam wzór i zaczęłam......nie skończyłam, szybko mnie warkocze zniechęciły...
powrót pierwotnej wersji: prosty, rozpinany, ciepły pozostał w głowie na okres wiosenno-letni, jesienią rozpoczęłam dzierganie...tak bardzo chciałam mieć ciepły sweter, że sama z sobą założyłam się, że go wbrew wszelkim trudnościom wydziergam. I wydziergałam. Ubrałam. Obfociłam.....jak się w nim zobaczyłam to uznałam, że fajnie wygląda francuski ścieg (który po drodze zdążyłam polubić); ale nie w tej formie....sprułam
bliska genialnego olśnienia:  już wiem! Powstanie sweter Franka – znaczy jego większe wydanie, zaczęłam po raz ostatni...jednak z każdym kolejnym przerabianym metrem włóczki przekonywałam siebie samą coraz głośniej, że będzie dobrze....idealnie...super...
Jak się już można domyśleć....p r u ł a m ....tym razem z nieukrywaną radością, bo oczami wyobraźni widziałam swoje wcielenie premierowego wzoru Lete; który w międzyczasie mocno mnie zainspirował...

Wątpliwości, które równie szybko jak prucie napływały do mojej głowy nie przeszkodziły mi w podjęciu ostatecznej decyzji: że jeszcze tylko jakieś 900 metrów i będę miała wymarzony sweter z nepala...
i mam:
Lanvad by Justyna Lorkowska:



podstawową wątpliwość jaką jest forma golfu (forma nie koniecznie przeze mnie lubiana;) pomogła mi rozwiać Justyna – w jej projekcie ten golf nie układa się klasycznie i ścisło co bardzo mi się spodobało; stosując się do jej wskazówek i używając większych o jeden rozmiar drutów udało mi się osiągnąć efekt bardzo mnie satysfakcjonujący: bo choć moja szyja lubi jak jej ciepło, to nielubi jak dusi...nie dusi i grzeje...nawet bardzo:)



pojawiała się też wątpliwość natury materialnej – nepal jest zdecydowanie grubszą włóczką niż przewidziana w oryginalnym projekcie...
dzięki doświadczeniu prucia wiedziałam już ile oczek powinnam mieć na każdy z przewidzianych obwodów więc jakoś poszło...teoretycznie dziergałam z rozmiaru XS aby uzyskać M; zmniejszyć też musiałam oczka na obwodzie golfu – mniej o jedno powtórzenie motywu warkoczy i było idealnie...



obawiałam się również włoskiego zamykania oczek (fachowo zwanego tubular bind-off) przy tak grubej włóczce – zupełnie niepotrzebnie, bo wygląda to niezwykle estetycznie i co najważniejsze jest elastyczne.
 

Całość mojego zachwytu nad tym projektem skumulowałam w golfie (odczarowanym podobnie jak ścieg francuski) i przez wzgląd na niego i na wspomnianą grubość włoczki pominęłam wzór warkoczy w rękawie...czego w przypadku użycia innej materii bym nie zrobiła, bo niezwykle ciekawie się on komponuje z całością wymyśloną przez Justynę...

Tak czy inaczej jestem zadowolona z tej formy napala – analizując ilość podejść: początków bez końca i z końcem przybyłam z drutami 5.5 jakieś 3 000 metrów....niby nic...ale granice zniechęcenia totalnego były blisko:)

Teraz spokojnie mogę się oddać innym rozgrzebanym na liście planów realizacjom...i nowościom, bo jak przystało na noworoczne postanowienie o "niekupowaniu przed datą zużycia zapasów"  zakupiłam jeden maluśki moteczek i jeden niemaluśki moteczek zdobyłam poszerzając swoje doświadczenia w towarzystwie Szwagierki na pewnych warsztatach.....ale o tym innym razem:)

d o   z o b a c z e n i a:)




Komentarze

  1. Piękny! Wszystko ma na miejscu. Wzorzysty golf jak najbardziej wystarcza jako ozdoba, bo wiadomo - słynne porzekadło stoików głosi: Co za dużo, to niezdrowo! A praktykując medytacje z drutami zbliżamy się do ideałów stoickich :)

    Ja sama ostatnio też wyprawiłąm się przez Nepal!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny sweter. Fantastycznie wyglądasz, pasuje Ci idealnie!
    Wiedziałam, że coś pieknego wyczarujesz z Nepala :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie wyglądasz :) Dlaczego wiedziałam, że zrobisz z tego nepala coś pięknego i tak do Ciebie pasującego ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma, że boli! Czasami się trzeba napracować, żeby osiągnąć cel. Ale jaka satysfakcja! (napisała ta, co robi sweter z alpaki prutej trzy razy...)

    OdpowiedzUsuń
  5. Po tylu pruciach! Podziwiam że miałaś jeszcze serce do tego nepala, ale ten projekt Justyny świetnie się tu sprawdził. Doskonale poradzilas sobie z dostosowaniem do wzoru, perfekcje widać gołym okiem! Pięknie w nim wyglądasz, bardzo podoba mi się ten luźny golf bo ja też mam opory przed sciskamiem szyji. Podsumowujac, warto było dla takiego efektu!

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny! Cóż więcej dodać...

    OdpowiedzUsuń
  7. sweter jest piękny. podziwiam determinacje w poszukiwaniu idealnej formy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

w końcu...

Nadeszła wiosna. Może i nawet wczesne lato, które rozpieszcza nas ciepłem słonecznego blasku. W końcu jest ciepło. W końcu też udało mi się skończyć dziejący się zbyt długo i z dozą niepowodzeń prosty – acz nie prostacki kardigan. Kupiłam projekt, wybrałam włóczkę i zaczęłam dziergać....stosunkowo dawno temu.... Bezkres dżerseju na cienkich drutach dzieje się powoli, więc gdy po skończeniu całość korpusu okazało się, że nie trafiłam z wymiarem otworów na rękawy to sami rozumiecie delikatne rozczarowanie jakie mnie ogarnęło. Próbowałam sztukować, dzielić i markować nietrafioną część swetra  – bezskutecznie; bo im bardziej proces kombinacji technicznych nabierał tempa tym większe rozbieżności ukazywały się moim oczom.. Sprułam. Kolejne podejście okazało się porażką do kwadratu bo popełniłam ten sam błąd w tym samym miejscu....byłam już wtedy bliska rezygnacji uświadamiając sobie ilość godzin jakie zmarnowałam! Ów czas nie pozostawił mnie jednak obojętnej i dał mi podstawową

...

wielokropek – znak interpunkcyjny w postaci trzech umieszczonych obok siebie kropek (…) używany przeważnie na końcu zdania, dla zaznaczenia fragmentów pominiętych ...pominę więc tłumaczenie coraz mniejszej aktywności. Przytaczanie tych samych spostrzeżeń o płynącej zbyt szybko codzienności, o braku światła do zdjęć, o wielu planach, które z równą intensywnością pojawiania znikają w przyszłości pod wspólnym mianownikiem: jutro. Ten, z kolei migiem przekształca się w bliżej niesprecyzowane: potem, kiedyś, innym razem. Nawet samo dzierganie idzie mooooozoooooolnie...beznamiętnie schodzą z drutów pomniejsze  dzianiny...te pełne namiętności twórczej powodują stan niezrozumiałego zmęczenia... Taki mniej więcej jest aktualny status mojego hobby i związanego z nim blogowania: pogłębiające się niezadowolenie. Nie chce udawać ambitnie przemyślanych epickich przerw w pisaniu bloga, bo takowych nie ma. Jeszcze nie dawno próbowałam walczyć o wielkie treści każdego zdania; ba! słowa nawet.

jeden

...pierwszy i nie ostatni:) ...u k o ś n i k: ...długo się do niego zbierałam (...co niestety stało się normą); a jak się już zebrałam to stosunkowo długo nie mogłam przebrnąć przez tą prostą technikę...pomimo trudności efekt końcowy zadowalający – zdecydowanie pobudzający kolorystyczne fantazje...więc i ukośniki będą kolejne wykonany z koralików toho 11/0 – z a r e z e r w o w a n y