bardziej lub mniej chętnie, bardziej lub mniej świadomie przekraczamy granice: choćby tylko czasowe to jednak: mamy wszyscy jeżeli nie plany to chociaż oczekiwania, by ten kolejny rok był lepszy, pełniejszy i bardziej satysfakcjonujący
sukcesywnie nie będę robić podsumowań, bo przekornie wkroczyłam w nowy rok z metrami sprutej dzianiny....i nurtuje mnie ciekawskie pytanie: co robicie jak się Wam dzianina znudzi, znosi itd....?
Ja wydaję – szczególnie te, które darzę pomimo znudzenia sentymentem...
a jak nie wydaję to pruję.....i choć daaaawno takowych działań nie wcielałam w życie to z końcem roku unicestwiłam kilka projektów:
po za ostatnim projektem (który mam już swoje lepsze wcielenie) dokonało się to nie tak do końca bez żalu...klamka zapadła więc kłębki wełny przerobione zostaną w nowe...ciekawsze (mam nadzieję) formy..
przyznać muszę, że wszystkie te włókna dobrze zniosły próbę czasu choć najbardziej widoczne zmiany są na riosie z malabrigo – dramatu nie ma ale różnica jest:/
*
właściwie jednak grudzień upłynął na dzierganiu: zazwyczaj form małych (i większych), z których kilka nie doczekało się jeszcze dokumentacji
te mniejsze to projekt na cito: chłopięca czapka inspirowana projektem Justyny
powstała z podwójnie przerabianego merino ulubione farbowanaego przez Martę z zagrody
i resztki merino 70 firmy lang yarns w kolorze neonowej zieleni
włoskie nabieranie oczek i mały metalowy znacznik nadały tej zwykłej czapce zarys profesjonalizmu)
włoskie nabieranie i zamykanie oczek stały się jednymi z moich ulubionych technik, choć trochę czasu zajęło mi ich przyswajanie; nie wszędzie też można je wykorzystać ale tam gdzie ma to swoje praktyczne uzasadnienie i jest to możliwe nie zaczynam i nie kończę inaczej
inaczej nie mogło być również w przypadku tego szybkiego projektu, którego głównym projektantem była włóczka:
dwa motki mille colori baby firmy lang yarns – dwa różne motki i cztery różne mitenki...
sięgnęłam po tę włóczkę przez wzgląd na kolory: rzeczywiście jest ich tysiąc co widać gołym okiem – w całych 190 metrach nitki nie powtarza się żadna sekwencja kolorystyczna; żeby jeszcze ją bardziej przemieszać przerabiałam motek z dwóch końców na raz...
po za tym włóczka podobna w strukturze do delight'a dropsa, choć dwa razy droższa...
świetnie się pewnie sprawdza w projekcie tak popularnego szala ZickZack....na którego mam coraz większą ochotę
mitenki powstały by spełnić oczekiwania świąteczne mojej Siostrzenicy.....na fali kolorystycznej fascynacji drugi komplet powstał na użytek własny
ale to jeszcze nie koniec zeszłorocznych projektów: kilka – w tym jeden szczególny czeka na swój czas; a i kilka form pozszywanych stoi w kolejce do prezentacji...
tak więc: baz podsumowań choć jednak: kilku rzeczy nie skończyłam a kilka innych zaczęłam...
niech nowy rok będzie dla wszystkich bez wyjątku: l e p s z y ☺
O matko sprułaś jedną z moich podziwianych u Ciebie chust, tą ze stalowego merino ulubionego (jeśli dobrze pamiętam), druga od dołu.
OdpowiedzUsuńI zastanawiam się dlaczego, bo właśnie miałam wrzucić ją na druty :) Czy źle się nosiła, czy po prostu Ci się opatrzyła ?
Ja wydaję najczęściej czapki. No właśnie a chłopięcą czapkę zrobiłaś świetną. To połączenie kolorów... idealne.
Właśnie ostatnio zrobiłam kolejną czapkę z włoskim nabieraniem oczek... jest fajniej.
A tak zupełnie na koniec, u Ciebie nawet zwyczajne mitenki wyglądają jakoś tak niezwyczajnie... piękniej.
Pozdrawiam :)
a nie....chusty zawsze dobrze się noszą:)przynajmniej dla mnie; powód prucia był bardziej prozaiczny; znudziła się i powstanie coś nowego...choć nie do końca...;)
Usuńa po za tym dziękuję:)bardzo:)
Mitenki mnie urzekły, są cudne. Odgapię sobie jeśli można :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego w Nowym Roku.
dziękuję pięknie:)
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńCałkiem przypadkowo odkryłam Twój blog i oniemiałam i przejrzałam od początku. Kobieto jesteś genialna, te wszystkie prace, projekty, robótki, udziergi jak zwał tak zwał są powalające.
Ja do dziergania wróciłam po baaardzo długiej przerwie i na razie raczkuję chociaż zaczęłam od sukienek, a miało być coś małego.
Mój blog powstał parę dni temu, może nie będzie tak pięknych projektów, ale też do pokazania, że nigdy nie jest za późno (tak w nawiasie, jakby nie zmieniona ustawa to w tym roku byłabym babcią emerytką :))
Bardzo się cieszę, że odkryłam to cudeńko i jak pozwolisz będę podglądać, a przy okazji ankadzierga.blogspot.com
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrowia, aby powstawały tak przecudne projekty.
Anka
Dziękuję bardzo:) to miłe inspirować:)zachęca by nie przestawać:)
Usuńwszystkiego dobrego.
przepiękne mitenki :)
OdpowiedzUsuńdziękuję;)
UsuńMitenki są jak z bajki. Cudnie kolorowe. Ja usiłowałam pojąć metodę włoską, poniosłam klęskę. Może kiedyś przyjdziesz na spotkanie do Msszmotka i pokażesz?
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
Usuńja też długo się do niej zbierałam ale jak już załapałam to idzie jak "z płatka"...
a czy podasz mi swój e-mail? bo nie mogę komentować na Twoim blogu:)
pozdrawiam:)
Krótko rzecz ujmując zaczęłaś od prucia, od porządków w szafie. Też dobrze :) Bardzo żałuję granatowej chusty (druga z góry). Była piękna! Czekam więc na nowe projekty w Twoim wykonaniu.
OdpowiedzUsuńMitenki powalające. Każda z innej parafii, aż trudno uwierzyć, że z jednego motka ;)
Metody włoskiej nie znam. Ale z chęcią poznam :) Czapka zwyczajna, a jednak ma w sobie to coś. Może to połączenie kolorów sprawiło, że jest taka fajna. A może jednak ta włoska metoda...
Cudowne rzeczy pokazujesz i czekam na więcej.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Pozdrawiam, Marta
dziękuję:)
Usuńmetodę włoska polecam pomimo pewnej trudności...bo jak się załapie to okazuje się być niezwykle prosta...
Pozdrawiam:)
Ależ te mitenki są super! każda inna, a wszystkie pasują :)
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńJa też albo puszczam w świat, albo pruję. Ale ogólnie staram się robić rzeczy użyteczne, potrzebne i do noszenia.
OdpowiedzUsuńNie lubię cieniowanych włóczek, jednak Twoje mitenki bardzo mi się podobają, są takie optymistyczne :)
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku i czekam na kolejne ciekawe projekty!
ja też długo cieniowanych włóczek nie lubiłam - do czasu zetknięcia z tymi ręcznie farbowanymi; i choć teraz często po nie sięgam to nie używałabym ich do wszystkiego...swetra z mille colori bym chyba nie chciała mieć;/
Usuńwszystkiego dobrego:)
Oj, ależ żałuję tej kolorowej chusty z samej góry... Podziwiałam ją bardzo :)
OdpowiedzUsuńJa już trzeci rok z rzędu w czasie świąt sprułam nienoszone projekty. Zawsze mi jakoś żal tych nienoszonych a przecież fajnych nitek... :)
jakoś mi tak lżej jak wiem, że nie tylko mnie zdarza pruć i chyba kierują mną te same powody: takie fajne włoczki a leża bezczynnie w nietrafionych formach...
Usuńpozdrawiam:)
Mitenki śliczne. Baaardzo lubię tę włóczkę, ale absolutnie się nie zgodzę, że przypomina Delight, którą to włóczkę również lubię. Przede wszystkim - nie gryzie, a Delight i owszem, nawet mnie.
OdpowiedzUsuńJa również sprułam kilka rzeczy, w których nie chodziłam i mnie denerwowały. Pewnie mogłam je komuś po prostu oddać, ale jeśli chodzi o moje udziergi to... skąpa jestem :) Nie lubię się z nimi rozstawać, tak mam :)
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
...a widzisz - argument gryzienia pominęłam (w końcu delight to wełna a mille colori to merino)bo nie jestem wrażliwa na te kwestie, raczej chodziło mi o to że jedno i drugie to singiel o zróżnicowanych grubościach...
Usuńw porównywaniu bardziej przemawiają do mnie kolory, których firma lang nie skąpi swoim motkom:))
wszystkiego dobrego;)) owocnej i satysfakcjonującej pracy z przerwami na dzierganie:)
chusta była śliczna, ale minetki bomba! kolorystyczna bomba!
OdpowiedzUsuńprzejrzałam dopiero kilka postów na Twoim blogu, ale już mi się podoba :) po prostu wpadłam w zachwyt!
dziękuję bardzo i pozdrawiam:))
UsuńFajnie się kręci u Ciebie. Proste i eleganckie formy manualne! Pozdrawiam noworocznie bardzo serdecznie!
OdpowiedzUsuń