w szczególności jednym – ostatnio moim ulubionym – k o b a l t e m powstało kilka bransoletek, które wprawdzie kobaltowe nie są, ale każda z nich kobaltem została okraszona dwie pierwsze to wynik ciekawości, jakie rozbudziła we mnie Effcia swoimi ukośnikami z toho 8/0 – tak pięknie się układały i tak subtelnie prezentowały, że postanowiłam spróbować... i choć są grubsze to rzeczywiście – idealnie zrównoważone: pierwsza – "kocia" – srebro z ulubionymi metalic irys i kobaltem:) druga kojarzy mi się z granatem – pomimo koloru – bardziej z owocem:) trzecia – to klasyka gatunku w moim wydaniu – ukośnik z toho 11/0, której kolor jest z lekka tajemniczy – granatowy z poświatą złota i głębią hematytu...z kroplami kobaltu – rzecz jasna:) * z frontu dziewiarskiego: po raz drugi sprułam malabrigo riosa – i choć sprecyzował się pomysł to z braku projektowego doświadczenia popełniłam mnóstwo błędów...które mam nadzieję w trzecim podejści...