Przejdź do głównej zawartości

zmienne


są kobiece upodobania;)
moje – ku wielkiemu zaskoczeniu dla mnie samej uległy wielu przeobrażeniom....
choć jedno wciąż się nie zmienia – lubię (ba!...można śmiało powiedzieć, że nawet bardziej niż lubię) gdy coś niezwykle ciepłego otula moją szyję, plecy i tarczycę, która obkurczona w procesie "lubienia ciepła" ma swoje znaczenie;)
od kilku ładnych lat jedyną słuszną formą opatulenia jest dla mnie chusta – sięgałam w ostatnim roku  po coraz to bardziej odkrywcze i nowatorskie dla mnie projekty: "kopnięte" trójkąty, paski i warkocze, super bulky lace i powrót do lace w zupełnie innym wydaniu niż ażur.....
zdecydowanie poszerzyłam horyzonty....choć to wciąż są chusty i w zasadzie z chustami to jest po prostu neverendingstory.....zawsze pojawi się projekt, który koniecznie musi dobić do przystani akcesoriów

bywały momenty w których ulegałam zachwytom nad formami  innymi niż chusta – krótkotrwała zazwyczaj fascynacja na szczęście przeobrażała się w radość obdarowanych, którzy z niemałym entuzjazmem adoptowali wydziergane przeze mnie kominy, szale i takie tam......choć były to raczej epizody udawało się uniknąć prucia....
z tych przygód pozostał i służy i jest nie do sprucia komin – otulacz bardziej –  jeden – autorski, którego spisanie obiecałam już jakiś niekrótki  czas temu....informuję, że się nie poddałam – wciąż zamierzam go spisać i zamierzam go powtórzyć bo spełnił wszystkie moje oczekiwania....

póki co....znów zrodził się pomysł na odstępstwo od form tak oczywistych jak chusta....
postanowiłam tym razem odczarować  pierwotną niechęć do małych kominów przypominających raczej mało atrakcyjny golfik....nadmiar opatulenia nie zawsze sprzyja wizerunkowi..

i taki właśnie wydziergałam....no może nie jest on taki mały...ale znacznie mniejszy do konserwatywnych wyobrażeń co powinno się wokół szyi znajdować:)

sięgnęłam po projekt Justyny Lorkowskiej Garfunkel
;)))



powstał z niezawodnej limy dropsa, która długo nie zejdzie z listy moich ulubionych włóczek:)
choć lubię ją najbardziej gdy przerabiana jest luźniej, drutami grubszymi niż zalecane 



przy wyborze wzoru wiedziałam z góry że będzie dwupak:)
choć wersja druga nie jest tak szlachetna w materii (bo to raczej stuprocentowy akryl niewiadomego pochodzenia) to kolor ma obłędnie niebieski



powstał dla Siostry i mam nadzieję, że tak samo jak mi jej również przypadnie do gustu;)



tym co przekonało mnie do tego wzoru z pośród licznych inspiracji to była możliwość rozpięcia lub raczej zapięcia w bardziej ścisłą formę golfu, no i guziki choć w obu przypadkach nienachalne są swoistą kropką nad i:)

w tych projektach po raz kolejny przećwiczyłam metodę nabierania oczek tubular co z dodatkową nitką która jest  bardziej pracochłonna od innych metod tego rodzaju, ale efekt tej jest zdecydowanie równiejszy – konkurujący z maszynowym – po prostu ładniejszy



w obu przypadkach podszkoliłam też metodę  na zamykanie oczek tubular bo
choć ją samą znam już na pamięć to wciąż budziła ona moje mierne zadowolenie z dość krzywych i pokracznych supełków jakie mi wychodziły przy zamykaniu oczek tam i z powrotem (w przypadku okrążeń jest zazwyczaj ok;)
wpadłam na to, że nie bez znaczenia jest tu sposób przerabiania: nigdy w zasadzie się w to nie zagłębiałam bo efekt oczka prawego jest zawsze taki sam w końcowej robótce...ale jak już sięga po wysublimowane techniki dziewiarskie to już okazuje się mieć znaczenie jak się te oczka przerabia a nie jak wyglądają...i tak ja posługuję się techniką kombinowaną (jak mi wygodnie czyli jak zostałam nauczona) w efekcie miłego spotkania z Autorką wspomnianych projektów poznałam namiastkę techniki rosyjskiej...kilka razy przećwiczyłam, potem zaniechałam bo "moją" jest po prostu szybciej...
przypomniałam sobie o niej przy rozważaniu powyższych dylematów technicznych – przetestowałam raz jeszcze i moim oczom ukazał się równiutki brzeg tbo. 
Dziękuję Justyna;) 



te szybkie udziergi na nowo rozpaliły moje fascynacje wieloletniego hobby jakim  jest dziewiarstwo ręczne, które nie przestaje rozwijać i zaskakiwać nawet tak zakręconej i sfiksowanej maniaczki wełny jak ja;)


Komentarze

  1. Zawsze mi się podobał ten wzór na komin, jest taki prosty i nieprzesadzony. Ja z kolei uwielbiam szale - mam parę kominów i chust ale w ogóle ich nie noszę... Czas się z nimi rozstać chyba, ku radości obdarowywanych, jak to słusznie zauważyłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozporki bardzo mi się podobają:) Muszę wykorzystać ten patent:) Ładne i teraz bardzo potrzebne:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Absolutnie cudowne. Oby sie oba dobrze nosiły :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolory bardzo twarzowe, w obu wyglądasz efektownie.
    Wiesz, byłoby super gdybys spisała wzór na swój autorski komin- takie formy są moimi ulubionymi, zgłaszam sie chętnie i spontanicznie do testu gdybys potrzebowała sprawdzić wzór - komin autorski jest po prostu genialny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję wszystkim;)
    Projekt polecam – nosi się świetnie – zarówno samodzielnie i jako dogrzewacz;)
    Upraszam o kibicowanie w spisywaniu;)
    Pozdrawiam wszystkich zaglądających;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fantastyczne szyjogrzeje, bardzo mi się podoba taka prosta forma z "pazurkiem" w postaci guzika. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

w końcu...

Nadeszła wiosna. Może i nawet wczesne lato, które rozpieszcza nas ciepłem słonecznego blasku. W końcu jest ciepło. W końcu też udało mi się skończyć dziejący się zbyt długo i z dozą niepowodzeń prosty – acz nie prostacki kardigan. Kupiłam projekt, wybrałam włóczkę i zaczęłam dziergać....stosunkowo dawno temu.... Bezkres dżerseju na cienkich drutach dzieje się powoli, więc gdy po skończeniu całość korpusu okazało się, że nie trafiłam z wymiarem otworów na rękawy to sami rozumiecie delikatne rozczarowanie jakie mnie ogarnęło. Próbowałam sztukować, dzielić i markować nietrafioną część swetra  – bezskutecznie; bo im bardziej proces kombinacji technicznych nabierał tempa tym większe rozbieżności ukazywały się moim oczom.. Sprułam. Kolejne podejście okazało się porażką do kwadratu bo popełniłam ten sam błąd w tym samym miejscu....byłam już wtedy bliska rezygnacji uświadamiając sobie ilość godzin jakie zmarnowałam! Ów czas nie pozostawił mnie jednak obojętnej i dał mi podstawową

...

wielokropek – znak interpunkcyjny w postaci trzech umieszczonych obok siebie kropek (…) używany przeważnie na końcu zdania, dla zaznaczenia fragmentów pominiętych ...pominę więc tłumaczenie coraz mniejszej aktywności. Przytaczanie tych samych spostrzeżeń o płynącej zbyt szybko codzienności, o braku światła do zdjęć, o wielu planach, które z równą intensywnością pojawiania znikają w przyszłości pod wspólnym mianownikiem: jutro. Ten, z kolei migiem przekształca się w bliżej niesprecyzowane: potem, kiedyś, innym razem. Nawet samo dzierganie idzie mooooozoooooolnie...beznamiętnie schodzą z drutów pomniejsze  dzianiny...te pełne namiętności twórczej powodują stan niezrozumiałego zmęczenia... Taki mniej więcej jest aktualny status mojego hobby i związanego z nim blogowania: pogłębiające się niezadowolenie. Nie chce udawać ambitnie przemyślanych epickich przerw w pisaniu bloga, bo takowych nie ma. Jeszcze nie dawno próbowałam walczyć o wielkie treści każdego zdania; ba! słowa nawet.

jeden

...pierwszy i nie ostatni:) ...u k o ś n i k: ...długo się do niego zbierałam (...co niestety stało się normą); a jak się już zebrałam to stosunkowo długo nie mogłam przebrnąć przez tą prostą technikę...pomimo trudności efekt końcowy zadowalający – zdecydowanie pobudzający kolorystyczne fantazje...więc i ukośniki będą kolejne wykonany z koralików toho 11/0 – z a r e z e r w o w a n y